Obrońcy darwinizmu posuwają się do tłumienia danych i nauczania jawnych fałszów. Wmawia się nam, że to, co powoduje, iż nauka góruje nad innymi formami poznania, to jej samopoprawialność. Ale nie w ten sposób naucza się nauk przyrodniczych w szkołach publicznych, co odkrył Roger DeHart, gdy spróbował nauczać swoich uczniów o ostatnich poprawkach wprowadzanych do teorii neodarwinowskiej.
DeHart, nauczyciel biologii w szkole średniej Burlington-Edison w pobliżu Seattle, Washington, nauczał przez 10 lat świadectw empirycznych przemawiających za i przeciw ewolucjonizmowi. Uczył też o alternatywnej teorii inteligentnego projektu. DeHart był popularnym i skutecznym nauczycielem, inscenizując żywe dyskusje w klasie, pomagające uczniom niezależnie myśleć. Ale dwa lata temu, po skardze pewnego ucznia, ACLU rozpoczęła zastraszanie rady szkolnej groźbami kosztownych procesów sądowych. Krytycy oskarżyli pana DeHarta o nauczanie kreacjonizmu, chociaż uczniowie zaświadczyli, że nie mówił on w klasie o Bogu czy religii. W rzeczywistości przedstawiał on wszystkie sporne sprawy tak obiektywnie, że uczniowie nie byli nawet w stanie orzec, jakie jest jego własne stanowisko…
Prawdziwa tolerancja w szkołach. Każda teoria pochodzenia życia będzie miała religijne implikacje, ale to nie znaczy, że należy ją wyrzucić z sal szkolnych. Sam darwinizm posiada religijne (czy raczej — antyreligijne) implikacje, ale nadal uważa się, że nauczanie go w szkołach publicznych jest właściwe. Darwinizm i teoria projektu nie są dwiema różnymi dziedzinami wiedzy; są to rywalizujące odpowiedzi na to samo pytanie: jak życie powstało i różnicowało się na Ziemi? Jeśli można nauczać jednego ujęcia, to powinno się nauczycielom pozwolić nauczać także i drugiego. Na tym właśnie polega dobra pedagogika. Najlepszym sposobem, by uczniowie rozumieli kontrowersyjne sprawy, jest prezentowanie obu stron, nauczanie ich, jak ważyć świadectwo empiryczne i jak krytycznie myśleć…
Nie-urojone odczucia Dawkinsa – Marek Kmieć. Książka Richarda Dawkinsa Bóg urojony zyskała dużą popularność. Wielu z utęsknieniem wyglądało czegoś właśnie takiego. Wreszcie ktoś miał odwagę jak i autorytet, by rozprawić się z religią tak jak należy. Teraz wierzący nie mają już, gdzie uciekać. Nie mają, gdzie się skryć przed zupełną kompromitacją. Dotychczas mogli się chronić chociażby w twierdzeniach, że wiara jest po prostu subiektywną preferencją, psychologiczną pomocą w radzeniu sobie z problemami czy też estetycznym dodatkiem do życia. Ale Dawkins wytrwale udaje się na podbój nawet w te już i tak zubożałe rejony, wykazując, że religia zawsze jest szkodliwa, a przynajmniej niepotrzebna (s. 413). I tak ateista jest w stanie poradzić sobie w życiu bez Boga. Jest w stanie dostrzegać piękno i cieszyć się nim…